Thomas Andrews to jego życiowa rola. Nigdy nie widziałam żeby ktoś tak znakomicie zagrał rozpacz, ból i cierpienie (bez płaczu i krzyku). Scena przy zegarze jedna z lepszych w historii kinematografii :) Dziękuję
Zgadzam się , zawsze na tej scenie płakałam ...bo widziałam ból w jego oczach , żal ...coś wspaniałego.;)
Dokładnie jest tak jak mówicie.
Jakubosz, oprócz tej sceny przy zegarze (która rzeczywiście jest jedną z najlepszych także w tym filmie i świetnie ukazuje ból, cierpienie, smutek i te emocje, które towarzyszą) mam jeszcze jedną scenę, w której ciaray mogą człowieka przejść, gdy popatrzeć na wyraz jego twarzy. Zapewne przypominasz sobie, gdy Thomas Andrews mówi kapitanowi, że mają niewiele czasu. Wtedy Mr Ismay mówi: "But he can't sink", a Thomas Andrews odwraca się i odpowiada mu: "He is made from iron and he can. And he will" (mogłam coś pokręcić ale w takim sensie to wypowiada). To, co wtedy Victor Garber ma w oczach - ten właśnie strach, tą obawę gdy kieruje do Ismaya te słowa - przyprawia o ciarki. W tej scenie jeszcze bardziej widzę to, co mówicie. To oddanie cierpienia bez konieczności krzyku i płaczu. Niewielu aktorów potrafi tak zagrać.
Widziałam tego aktora w kilku filmach i radziła sobie nieźle. Ale zgadzam się z przedmówcami - rola Andrewsa w Titanicu to jego najlepsza rola. Andrews stanowi przeciwieństwo Ismaya. Obie wymienione sceny rządzą. kiedy Andrews mówi "Wybacz Rose, że nie zbudowałem mocniejszego statku" - po prostu same łzy się z oczu leją!
Osobiście miło wspominam scenę:
Ismay zachwyca się wielkością Titanica, Rose mówi: "Doktor Freud miałby coś do powiedzenia na temat pańskiej fascynacji wielkością", Ismay pyta: "co to za jeden, ten Freud, pasażer?", A Andrews śmieje się pod nosem.
Przepraszam, jeśli przekręciłam nieco tekst, ale taki był ogólny sens.