Więc tak oboje wybitnie utalentowani z specyficzną urodą mistrzowie drugiego planu niedoceniani, wybili się dzięki Tarantino (Ale Buscemi najlepsze role miał u braci Coen). Ale który z nich lepszy?
Ja uważam że minimalnie (dosłownie minimalnie) wygrywa Tim (Za genialna rolę w czterech pokojach) A jak wy sądzicie?
Oboje pisze się w kontekście osób o różnej płci. A co do tematu, to chyba również wyżej Tim Roth, ale tylko o milimetr.
OBYDWAJ są rewelacyjni. Każdy choćby epizod z ich udziałem podnosi rangę filmu. I nie zawsze są to bohaterowie drugiego planu :)
co ciekawe, pierwotnie rolę boya hotelowego w "Czterech pokojach" miał zagrać właśnie Steve ;) myślę że również spisałby się doskonale
Obaj są świetni w tym co robią, ale to inne typy aktorstwa. Steve wystarczy, że zrobi odpowiednią minę i już mamy doskonałego psychola. Tim moim zdaniem nadaje się do bardziej zróżnicowanych postaci, co nie znaczy, że jest lepszy. Najbardziej irytuje mnie fakt, że żaden nie dostał jeszcze Oscara. Może brak dobrego scenariusza dramatycznego? Obaj panowie na Oscara zasługują. Polskim mistrzem drugiego planu dla mnie, pozostaje niezapomniany Maciej Kozłowski.
Tim Roth - minimalnie lepszy. Chyba zależy to też od scenariusza, ról jakie otrzymują więc w gruncie rzeczy ciężko ocenić.
Po pierwsze: mogę się wypowiadać.
Po drugie: chciałem napisać "nie nam to osądzać", ale zapomniałem poprawić.
Po pierwsze: Jasne, że możesz. Jednak skoro piszesz "nie mnie osądzać, który lepszy" to wypowiadając się sam sobie przeczysz.
Po drugie: Właśnie nam to osądzać. Kto inny jak nie widzowie ma osądzać aktorów?
To następnym razem sugeruję żebyś przeczytał co zamierzasz napisać bo czytanie później głupot denerwuje. Dlatego też kończę tą rozmowę bo zaczynamy spamować.
Pozdrawiam.
Często zdarza mi się zrobić coś nie tak (w tym wypadku napisać źle wypowiedź). Każdemu się zdarza popełniać błędy.