Myślę że Weirowi nie chodziło tu o przedstawienie samego Gallipoli jako tako. Głównym celem było pokazanie kształtowania się świadomości narodowej Australijczyków i zostało to przedstawione w znakomity sposób. Z jednej strony mamy świadomość postkolonialną, czyli że "interesy Brytyjczyków to też nasze interesy" (Archy), ale z drugiej przedstawiono zalążek świadomości prawie że narodowej. O tym głównie jest ten film, więc nie płaczcie że wojny mało. Ok tytuł mylący nieco, ale Gallipoli to jedna z perełek Weira.
Jest w tym filmie kilka scen, które przeszły do historii kina (np. wspinaczka na piramidy, nurkowanie podczas ostrzału [podobna scena nakręcona później w Szeregowcu Ryanie] i oczywiście przygniatająca scena końcowa). Elektroniczna muzyka Jean-Michel Jarre'a także sprawia, że jest to film specyficzny i oryginalny. Bardzo dobry.