Mało który film wzbudza takie emocje! Cagney zarazem przeraża, odpycha, i budzi sympatię, świetna rola genialnego aktora! Nie ma co pisać, tylko oglądać!
10/10!!!
Zgadzam się 10/10, po prostu klasyka. Cagney grając Jarreta, jak by stał się nim. Jego spojrzenia (np.gdy zastrzelił Big Eda i miał schoodzić w dół schodami z Verną) jak i odzywki (do Fallona ciągle mówił "kid") potwierdzają wspaniałą klasę aktora. Plus znakomite zakończenie, sfrustrowany, oszalały Jarret krzyczy "I`m the top of the world!!".
Cody to drań, ale widz utożsamia się z nim jak z nikim innym. Pomimo popełnionych zbrodni, to jemu współczujemy, jego losy śledzimy z coraz większymi emocjami...
Jeden z najlepszych filmów jakie widziałem.
11/10 - chcę być oryginalny ;)
aktorstwo świetne, ale żeby postać budziła sympatię to nie. w których momentach lubiliście Cody'ego?
Nie budzi sympatii, ale wspolczucie. Chory psychicznie, niedowartosciowany, nieszanowany przez zone ani 'kolegow', jedynie przez matke. Jedynie w agencie widzi prawdziwego przyjaciela, i nawet ten ma go w du*ie. Ogolnie watek przyjazni miedzy agentem i Cody'm moglby byc rozwiniety, agent moglby miec jakies rozterki albo starac sie przemowic do rozumu Cody'emu... Hmm ale to lata 40'te w ktorych watki psychologiczne dopiero sie rozwijaly.
aha, to dzięki za wyjaśnienie, coś mi się pomyliło, bo myślałam że w wątku jest mowa o sympatii do tej postaci,.
On nie był chory psychicznie. Chyba, że padaczka była wtedy tak pojmowana. Gdyby trendy z tamtych lat panowały dziś, to nie wiem kto byłby postrzegany jako zdrowy :)
Nawet jeśli to była padaczka, z filmu wynika, że na tle lękowym. a to już podchodzi pod problemy psychiczne... A w tamtych czasach też się bagatelizowało dużo spraw, do dziś u nas w PL kto idzie do psychiatry ten 'wariat i psychol' a ludzie nie rozumieją, jak poważną sprawą jest np. depresja, i przez to napiętnowanie społeczne niechętnie ludzie proszą o pomoc, co potem kończy się 'przecież on był taki w porządku, czemu się powiesił?' i jeszcze najlepiej żeby wiejski proboszcz odmówił mszy za samobójcę bo to 'śmiertelny grzech, nie docenił życia'...
Z tym aż tak źle u nas nie jest, jak jeszcze niedawno. Być może w małych społecznościach, gdzie psychiatra jest jak okulista raz na jakiś czas ludzie unikają podejrzeń o bycie psychicznymi. Z drugiej jednak strony... np w US to przesadzili na maksa z leczeniem, a nawet to "modne". Takie produkcje jak Sopranos nie pomogły. :)
Akurat trochę wiem o padaczce, i ogólnie stany nerwowe nie pomagają. A podłoże do dziś tak naprawdę nie jest poznane.